piątek, 18 maja 2018

Konserwacja XVII wiecznego ornatu




Wspominałam już wcześniej o ornacie ze zbiorów prywatnych Damiana Jamiołkowskiego, który został wystawiony na aukcji Sopockiego Domu Aukcyjnego. W tym wypadku nie tylko miałam przyjemność sporządzić ekspertyzę tego obiektu, ale również podjęłam się częściowej jego konserwacji, o której chciałabym napisać więcej w tym poście.

Jest to włoski (rzymski) ornat z II połowy XVII wieku haftowany na całej powierzchni srebrną nicią. Haftowana dekoracja jest nie tylko bardzo bogata, ale również niezwykle unikatowa i trudno znaleźć dla niej analogię wśród znanych obiektów muzealnych. Wzornictwo utrzymane w stylu klasycystycznym ma kompozycję o charakterze groteskowym, bardzo rzadko spotykaną w projektach hafciarskich, a zwłaszcza unikatową w kontekście paramentów liturgicznych. Tego typu wzornictwo częściej występowało w malarskich dekoracjach ściennych, w projektach tkanin, lub ewentualnie haftów na ubiorach i sprzętach tekstylnych o charakterze świeckim.
Oprócz finezji haftu i unikatowości jego ornamentyki, warto zwrócić uwagę na haftowany herb zlokalizowany u dołu, na tylnej stronie ornatu. Pozwala on powiązać ornat z bliżej nieokreślonym duchownym w godności infułata, należącym do jednego z najważniejszych patrycjuszowskich rodów włoskich – Colona, wywodzącego się z cesarskiej dynastii Julijsko – Klaudyjskiej, której początki są legendarne (jak wiadomo Juliusz Cezar uważał, że jego ród pochodzi od Wenus)





Ornat uszyty jest z jedwabiu o splocie osnowowym w jasno różowym kolorze, popularnym w XVII wieku jako kolor langusty. Tkanina wierzchnia wzmocniona jest sztywnikiem. Podszewka uszyta jest z jedwabnej tafty w kolorze kości słoniowej, co wskazuje bądź na luksusowy charakter ornatu, ponieważ większość paramentów z epoki podszywana była woskowanym płótnem lnianym, bądź na wymianę podszewki w późniejszych czasach. Osobiście przychylam się do drugiej możliwości, co zostanie dalej uargumentowane. Wszystkie brzegi ornatu obszyte są metalowymi frędzlami pętelkowymi z nici kordonetowej o długości 1 cm, co jest charakterystyczne dla paramentów włoskich.

Detal haftu ornatu - kosz kwiatów i owoców. Kompozycja haftu jest wybitna, a technika wykonania robi olbrzymie wrażenie.


detale haftu zachwycają bogactwem rozwiązań technicznych i pomysłowością.





Haft rozplanowany na całej płaszczyźnie przodu i tyłu ornatu wykonany jest różnego rodzaju srebrną nicią metalową o zróżnicowanej zawartości srebra w stopie (o czym świadczy zróżnicowanie nalotu na niciach - obserwacja bez badań): klasyczną owijką, kordonetą, cekinami metalowymi o średnicy 3mm i 4mm, blaszkami metalowymi, oraz bajorkami. Użycie tylu odmiennych materiałów hafciarskich umożliwia zróżnicowanie faktur i gry światła. Na ornacie występują również wycinane z blachy i aplikowane plakiety, oraz drobne elementy haftowane jedwabną nicią białą i czarną (jak się później okazało, nić biała w hafcie jest w rzeczywistości nicią kolorową - wypłowiałą).

Detale haftu na zdjęciach makro wykonane przy użyciu lupy o powiększeniu 14x. Z lewej strony cekiny, które przyszywając odwróciłam na drugą stronę tak żeby pokazać mniej spatynowaną powierzchnię. Spod ciemnego nalotu prześwituje sporo srebrzystego blasku. Z Prawej strony na zdjęciu widać blaszki metalowe, które dodatkowo oplecione są drucikiem cienkim jak włos. W hafcie ornatu występują dwa rodzaje blaszek: z oplotem i bez. Było to dla mnie pewne zaskoczenie, takich oplecionych blaszek jeszcze nie widziałam. W swojej pracowni posiadam zabytkową szpulkę metalowej nici, bardzo grubej (do konturowania haftów), która również opleciona jest takim drucikiem. Uplastycznia to nić i pozwala łatwiej ją wyginać i formować na podobnej zasadzie jak dekoracyjne wstążki z drucikiem wszytym w brzeg. W przypadku blaszek, drucik nie może mieć jednak takiego zastosowania. Być może sprawdza się to w przypadku haftu blaszką na podkładzie, kiedy motywy są wypukłe, a nie płaskie. 

Kompozycja haftu jest symetryczna i wykonana na wysokim poziomie rzemieślniczym i artystycznym. Brzegi ornatu dekoruje szlak haftowany nicią metalową o formie łańcucha. W górnej części kompozycji na przodzie, przedstawiono kosz z owocami i kwiatami o stylizacji typowej dla II połowy XVII wieku i początku XVIII wieku. Jest on otoczony wiciami roślinnymi i kłosami zbóż. Kosz jest wsparty na abstrakcyjnej figurze architektonicznej otoczonej girlandami kwiatów. W części centralnej znajdują się motywy roślinne w medalionach, a poniżej przedstawiono motyw imitujący prostokątną kameę antyczną z dwoma zwróconymi w swoją stronę ptakami, pomiędzy którymi znajduje się waza, a poniżej promienista kaskada wyszywana cekinami. Całość kompozycji porządkuje zgeometryzowana wić o ostrych kantach wykonana z aplikowanej jedwabnej wstążki o drobnym splocie płóciennym (tafta) w kolorze wiśniowym.

Tył ornatu ma analogiczną dekorację z tą różnicą, że w dolnej części zamiast kamei z ptakami, znajduje się herb rodu Colona na tle barokowego kartusza otoczonego armatami i białymi  (pierwotnie barwnymi) chorągwiami. Herb zwieńczony jest czarnym kapeluszom i frędzlami odpowiadającymi godności infułata. Po bokach herbu wyhaftowano dwie twarze w ujęciu z profilu, które mają na głowach analogiczne kapelusze. Postaci utrzymane są w groteskowej stylizacji.

Kolory jedwabnych nici haftowanych chorągwi wokół herbu, widoczne są tylko po lewej stronie. Po prawej stronie chorągwie są całkiem wypłowiałe - białe. 

Na pierwszy rzut oka ornat wyglądał na dobrze zachowany, jedynie tkanina ornatu jest nieco wypłowiała, niektóre nici metalowe są przetarte. Występują miejscowe ubytki cekinów, bajorków, blaszek i nici metalowych. Większość elementów metalowych pokryta jest patyną, która nie pozwala podziwiać pierwotnego blasku srebra.
 Jednak po dokładnych oględzinach okazało się, że wiele nici jedwabnych w kolorze białym, które przytrzymują hafty, są niezwykle kruche i łatwo pękają, dlatego większość haftów i elementów metalowych odpadała. Można było się również dopatrzeć śladów napraw haftu - amatorskiej konserwacji wykonanej niedbale, o wiele za grubą, pomarańczową nicią. Prawdopodobnie w związku z tą dawną konserwacją, została wymieniona podszewka. Zazwyczaj podszewki w ornatach XVII wiecznych są płócienne, ta zaś jest z jedwabnej tafty, w dodatku na lewej stronie w kilku miejscach pobrudzonej rodzajem srebrnej farby, która jak się domyślam, nie pochodzi z XVII wieku. Aby uratować i zabezpieczyć zachowane części haftu, zdecydowałam się podjąć podstawowych zabiegów konserwatorskich. Aby je przeprowadzić byłam zmuszona rozłączyć części ornatu, oraz odpruć podszewki. Moim zdaniem warto podszewki wymienić na nowe, ponieważ stare nie przedstawiają żadnej wartości, maja liczne ubytki i zacieki, jednak na prośbę właściciela, zostały ręcznie wyprane w szarym mydle, podklejone w celu zabezpieczenie brzegów i uzupełnienia ubytków, oraz na końcu procesu konserwacji - ponownie przyszyte. 

srebrna - metaliczna farba na lewej stronie podszewki

Konserwacja haftu polegała na usunięciu tych elementów, które były zbyt zniszczone i szczątkowe aby je przywrócić do pierwotnego stanu, oraz na zabezpieczeniu haftu w miejscach, w których odrywał się od podłoża. W dużej mierze polegało to na odtworzeniu haftu - przyłapywaniu nici, blaszek i cekinów za pomocą cienkiej, jedwabnej nitki w taki sam sposób jak były przyłapane pierwotnie w XVII wieku. Była to prawdziwie syzyfowa praca, w trakcie której okazało się, że naprawy wymagają nie tylko te elementy, które w widoczny sposób odpadają, lecz również te, które na pierwszy rzut oka były w dobrym stanie. Niestety przy najlżejszym dotyku, stare nici pękały, wręcz zamieniały się w pył i metalowe dekoracje odrywały się od podłoża. Aby zabezpieczyć cały ten haft, a następnie przyszyć ręcznie podszewkę i połączyć obie strony ornatu, poświęciłam ponad 300 godzin pracy. Jestem zadowolona z efektu, ponieważ moja ingerencja w haft jest zupełnie niewidoczna. Żałuję jedynie, że nie było więcej czasu i finansów na przeprowadzenie bardziej kompleksowej konserwacji. Warto było poczyścić cały haft w celu usunięcia ciemnego nalotu, a nawet uzupełnić jego brakujące fragmenty. Przy spłowiałej barwie tkaniny podłoża, pozwoliłoby to przynajmniej w przybliżeniu stworzyć pojęcie o pierwotnym pięknie tego niezwykłego obiektu - prawdziwego arcydzieła designu i rzemiosła XVII wieku. 

Tak wyglądała większość nici metalowych na bordiurze ornatu przed konserwacją

 Uporządkowany fragment haftu bordiury ornatu w trakcie konserwacji

 wić roślinna haftowana blaszką metalową. Blaszki połamane, pogięte, odpadają od powierzchni ornatu.

Ten sam fragment haftu po konserwacji. Usunięto małe okruchy blaszek, których nie dało się uratować, a reszta została uporządkowana i przyłapana do powierzchni ornatu tak jak pierwotnie.

P.S. Dawniej żałowałam, że nie poszłam na wydział konserwacji tkanin. Teraz widzę, że to była moja pierwsza i ostatnia taka praca. Zdecydowanie nie pod mój temperament. 



3 komentarze:

  1. Z tego co wiem, to raczej trudno namówić kogoś na konserwację tkanin, katorżnicza praca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a pracę oczywiście podziwiam, ciekawe, czy ornat pójdzie na aukcji

      Usuń
    2. Dziękuję. Ornat ostatecznie pójdzie na aukcję w Stanach, w Polsce nie bylo chętnych. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń