Opisując
styl, jako źródło tożsamości klasowej arystokracji w XVII i
XVIII wieku, nie sposób pominąć ważnego elementu kultury elit,
jakim był gest. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że ta warstwa
społeczna z zasady nie zajmowała się pracą i z tego powodu,
niejako jej członkowie nie wykonywali ruchów o charakterze
praktycznym. Szereg ruchów, które składają się na wykonywanie
pracy, wpływa również na prostotę i funkcjonalny sposób
poruszania się w życiu codziennym. Jest to zatem typowe dla klas
pracujących. Należało więc stworzyć styl ruchu, który byłby
przeciwstawny praktycyzmowi i mógłby stac się zasadą poruszania
się arystokracji, która podkreślałaby odrębność klasową tej
grupy. Taką właśnie funkcję spełniał gest, który zarówno w
środowisku dworskim, jak prywatnym i salonowym, był nieodłącznym
elementem kultury elit. Mowa tu o specjalnych gestach wykonywanych
rękami, czy głową, oraz pozach, czyli ułożeniu całego ciała
podczas stania, siadania, półleżenia. Miały one charakter
symboliczny i estetyczny, pozbawiony praktycznej celowości, poza
celebracją samego siebie i przynależności klasowej. Przy tym nie
były to gesty wymuszone, o których trzeba było stale pamiętać,
by je wykonywać i nie służyły do użytku okazjonalnego.
Przeciwnie, mimo swego wyrafinowania, miały być wykonywane
automatycznie, bez zastanowienia i przez cały czas. Nie sprawiało
to problemu osobom, które od dziecka uczone były reżyserii ciała,
a co za tym idzie świadomej animacji całej swojej sylwetki, co
rzecz jasna dotyczyło zwłaszcza kobiet z rodów szlacheckich. Nie
mniej jednak, mężczyźni nie byli całkowicie wyłączeni z tego
obowiązku i myśląc o tym, w jaki sposób się kłaniali,
pozdrawiali, operowali kapeluszem, siadali itd. Możemy wyobrazić
sobie, że język gestów dotyczył ich w tym samym stopniu co
kobiety, lecz w inny sposób – właściwy dla ich płci.
Równouprawnienie w tym względzie ujawnia się zwłaszcza w
ekstremalnej formie arystokratycznej reżyserii ciała, jaką jest
taniec dworski. Menuet i inne tańce chodzone, są bowiem celowo
pozbawione dynamiki (cechującej taniec ludowy), by uwydatnić gesty,
które są ich cząstką podstawową. A zatem jest to szereg figur,
stanowiący najwyższą formę sztuki prezencji. Taniec taki
właściwie nie jest już rozrywką: nie ma w nim ani
spontaniczności, ani zabawy. Stał się natomiast istotny rytuałem,
służącym celebracji gestu, jako jednego z najważniejszych elementów tożsamości klasowej. Przyjżyjmy sie rycinom z przełomu
XVII i XVIII wieku w tzw. stylu modnych postaci. Wydawano wówczas
kolekcje grafik (autorstwa Leclerca, Bonnarta, St. Jeana, Arnoulta,
Jollaina, Lepautre'a i innych nieznanych z nazwiska)
przedstawiających konkretne osoby z dworu królewskiego, orz
słynnych artystów scenicznych, ubranych zgodnie z najnowszą modą
i zatrzymanych w eleganckim geście. Pozy które przybierają
bohaterowie tych ilustracji, nie są jedynie wynikiem stylizacji
narzuconej przez artystę, nie są jedynie konwencją według której
przedstawiano zazwyczaj postaci w grafice czy malarstwie. Możemy
zaobserwować na nich rzeczywiste gesty i pozy, w bogatym zestawie,
który pozwala wyrobić sobie chociaż podstawowe pojęcie o
reżyserii ciała w tej epoce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz