sobota, 10 listopada 2012

Reżyseria ciała – symbolika gestu


Opisując styl, jako źródło tożsamości klasowej arystokracji w XVII i XVIII wieku, nie sposób pominąć ważnego elementu kultury elit, jakim był gest. Wystarczy zwrócić uwagę na fakt, że ta warstwa społeczna z zasady nie zajmowała się pracą i z tego powodu, niejako jej członkowie nie wykonywali ruchów o charakterze praktycznym. Szereg ruchów, które składają się na wykonywanie pracy, wpływa również na prostotę i funkcjonalny sposób poruszania się w życiu codziennym. Jest to zatem typowe dla klas pracujących. Należało więc stworzyć styl ruchu, który byłby przeciwstawny praktycyzmowi i mógłby stac się zasadą poruszania się arystokracji, która podkreślałaby odrębność klasową tej grupy. Taką właśnie funkcję spełniał gest, który zarówno w środowisku dworskim, jak prywatnym i salonowym, był nieodłącznym elementem kultury elit. Mowa tu o specjalnych gestach wykonywanych rękami, czy głową, oraz pozach, czyli ułożeniu całego ciała podczas stania, siadania, półleżenia. Miały one charakter symboliczny i estetyczny, pozbawiony praktycznej celowości, poza celebracją samego siebie i przynależności klasowej. Przy tym nie były to gesty wymuszone, o których trzeba było stale pamiętać, by je wykonywać i nie służyły do użytku okazjonalnego. Przeciwnie, mimo swego wyrafinowania, miały być wykonywane automatycznie, bez zastanowienia i przez cały czas. Nie sprawiało to problemu osobom, które od dziecka uczone były reżyserii ciała, a co za tym idzie świadomej animacji całej swojej sylwetki, co rzecz jasna dotyczyło zwłaszcza kobiet z rodów szlacheckich. Nie mniej jednak, mężczyźni nie byli całkowicie wyłączeni z tego obowiązku i myśląc o tym, w jaki sposób się kłaniali, pozdrawiali, operowali kapeluszem, siadali itd. Możemy wyobrazić sobie, że język gestów dotyczył ich w tym samym stopniu co kobiety, lecz w inny sposób – właściwy dla ich płci. Równouprawnienie w tym względzie ujawnia się zwłaszcza w ekstremalnej formie arystokratycznej reżyserii ciała, jaką jest taniec dworski. Menuet i inne tańce chodzone, są bowiem celowo pozbawione dynamiki (cechującej taniec ludowy), by uwydatnić gesty, które są ich cząstką podstawową. A zatem jest to szereg figur, stanowiący najwyższą formę sztuki prezencji. Taniec taki właściwie nie jest już rozrywką: nie ma w nim ani spontaniczności, ani zabawy. Stał się natomiast istotny rytuałem, służącym celebracji gestu, jako jednego z najważniejszych elementów tożsamości klasowej. Przyjżyjmy sie rycinom z przełomu XVII i XVIII wieku w tzw. stylu modnych postaci. Wydawano wówczas kolekcje grafik (autorstwa Leclerca, Bonnarta, St. Jeana, Arnoulta, Jollaina, Lepautre'a i innych nieznanych z nazwiska) przedstawiających konkretne osoby z dworu królewskiego, orz słynnych artystów scenicznych, ubranych zgodnie z najnowszą modą i zatrzymanych w eleganckim geście. Pozy które przybierają bohaterowie tych ilustracji, nie są jedynie wynikiem stylizacji narzuconej przez artystę, nie są jedynie konwencją według której przedstawiano zazwyczaj postaci w grafice czy malarstwie. Możemy zaobserwować na nich rzeczywiste gesty i pozy, w bogatym zestawie, który pozwala wyrobić sobie chociaż podstawowe pojęcie o reżyserii ciała w tej epoce. 












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz