Kochani, ostatni zaczęłam pisać artykuły o historii mody dla portalu Niezła Sztuka. Dwa teksty już się ukazały, zapraszam do odwiedzin tej strony:
"Obraz był szokujący, królowa nie wywołałaby większego skandalu pozując nago. Najwięcej kontrowersji wzbudzała suknia, a właściwie koszulka. Był to zupełnie nowy model nazywany chemise lub chemise a la reine na pamiątkę owego głośnego portretu..."
więcej:
http://www.niezlasztuka.net/pod-lupa/elisabeth-vigee-le-brun-maria-antonina/
Taka jest właśnie markiza de Pompadour przy toalecie – kobieta z twarzą putta, emanująca pozbawionym surowości dostojeństwem, za to ze słodyczą w żywo błyszczących oczach i dziecięcą psotą w kącikach ust...
więcej:
http://www.niezlasztuka.net/pod-lupa/francois-boucher-toaleta-madame-de-pompadour/
piątek, 19 grudnia 2014
czwartek, 18 grudnia 2014
Cepelia w Oslo
W czasie dzisiejszego spaceru po oslo, moją uwagę przyciągneła witryna tutejszej cepelii:
W tym sklepie za bajońskie sumy można nabyć stroje reginalne. Dla Norwegów to żywa tradycja, tak samo jak dla naszych górali. Każde święto narodowe jest okazją do zakładania takich ubiorów. Bogactwo stroju tak samo jak dawniej wskazuje na status społeczny właściciela, zwłaszcza, że nawet sukienka dla małej dziewczynki kosztyuje około 2000zł. Ubiory te, są prawdziwym dziełem rzemieślniczym i w tym róznią się od współczesnych strojów podhalańskich, kóre często są badziewne i nie umywaja się do tych zabytkowych. W Norwegii natomiast stosuje się wspaniałe wełny, lny i jedwabie, niekóre ręcznie tkane, ozdaniane tradycyjnymi haftami, metalowymi galonami, ręcznie tkanymi taśmami. Do tego można skompletować piękną biżuterię.
W jednej z gablot (zdjęcia poniżej) prezentowane były staniki do sukienek uszyte z dobrych kopoii francuskich jedwabii XVIII wiecznych. Strój norweski nie ulega zmiennej modzie, lecz jest wierny tradycji. Szkoda, że u nas tak nie jest:
Męskie koszule ręcznie tkane z lnu haftowane. Tu ściegiem Holbeina u z dekoracją w formie ichniejszej parzenicy:
sobota, 6 grudnia 2014
MIKOŁAJKI!!!!
Miłej mikołajkowej soboty i rozpoczęcia szalonej przed świątecznej gorączki życzą Anna z bratem owładnięci świąteczną chłopomanią!!!!
czwartek, 4 grudnia 2014
Agnes Richter - żywe kaftany
Agnes Richter była niemiecką krawcową żyjącą na przełomie XIX i XX wieku. Cierpiała na bliżej nieokreśloną chorobę psychiczną i była przetrzymywana w szpitalu psychiatrycznym. W tamtych czasach dokumentacja chorób psychiatrycznych była bardzo lakoniczna, a wiele odmian problemów mentalnych nie było jeszcze zbadanych, stąd też szczegóły na temat choroby Richter nie są dzisiaj znane. Przetrwały na tomiast przykłady niezwykle ciekawej twórczości tej kobiety, które skrzętnie przechowywał jej lekarz. Są to jej osobiste kaftany, czy kurtki, dekorowane ręcznym haftem w formie zapisów luźnych myśli i obsesji. Można to nazwać nawet rodzajem pamiętnika, lecz spisywanego za pomocą uproszczonych haseł, czytelnych jedynie dla autora. Część haftowanych notatek można odebrać jako poezję, a nawet jako wiersze graficzne, których słowa układają się w ciekawe znaki rytmiczne.
Pomijając oczywiste piękno twórczości Agnes Richter, mam wrażenie, że w jej pracach spełnia się bliskie mi podejście do ubioru, jako zindywidualizowanego kostiumu, który ma swoją historię i dzieli ją z właścicielem. Taki ubiór nosi na sobie zapis chwili i emocji i jest wyłączony z mody. Dla mnie odpowiednikiem takiego ubioru we współczesności może skórzana kórtka albo jeansowa kamizelka - katana z naszywkami. Oczywiście nie każda, tylko w ramach subkultur, kóre też już właściwie należą do przeszłości. Właściciel nie zamienia kurtki, czy katany na nowe, lecz używa tych samych całe życie, ingerując jedynie w ich strókturę. Polega to na dodawaniu, lub niekiedy odejmowaniu pewnych elementów na przestrzeni lat(takich jak naszywki - będące manifestacja upodobań muzycznych, poglądów politycznych, tożsamości narodowo-historycznej i religijnej itd., oraz innych elementów o charakterze pamiątkowym). Do tego dochodzą naturalne zmiany związane z upływem czasu: przetarcia, uszkodzenia, wypłowienia itd. W ten sposób powstaje silnie zindywidualizowany ubiór dynamiczny, kóry podlega ciągłym zmianom i nigdy nie jest skończony, dopóki jego uzytkownik nie umrze, albo nie zrezygnuje z korzytania z niego raz na zawsze. Uważam to za pozytywny i niezwykle ciekawy przykład funkcjonowaniu ubioru w kulturze. Oczywiście to nie ma nic wspólnego z modą. W ogóle moda jest najczęściej według mnie negatywnym przejawem społecznej dążności do naśladownictwa, skierowanej przeciwko indywidualnej wartości i wrażliwości jednostki. Zawsze kiedy ktoś mnie pyta czy interesuję się modą, odpowiadam, że interesuję się antropologią ubioru. Podobnie nie lubię określenia "historia mody" - uważam że jest bez sensu. Historia mody jest krótka i obejmuje zawężony zakres zjawisk w porównaniu do całej historii ubioru. Spośród wspólnych dziejów człowieka i tego co na siebie zakładał, historia systemu zbijania pieniędzy na narzucaniu innym wzoróców mody jest chyba najmniej interesująca.
A poniżej stanik sukni z końca XVIII wieku, haftowany przez Rosalind Wyatt. Jeżeli chodzi o ten obiekt, to nie jestem pewna czy rozumiem jak powstał. W jednym miejscu znalazłam informację o tym, że haft powstał w XIX wieku, a w innym, że Rosalind Wyatt jest współczesna artyską. Jeżeli tak jest, to nie wiem jak mogło dojść do tak barbarzyńskiej ingerencji w zabytek.... Sam w sobie kostium jest niesamowity, ale myśl o tym, że ktoś mógł pokryć współczesnym haftem ubiór z końca XVIII wieku, przyprawia mnie o palpitację...
Subskrybuj:
Posty (Atom)