Mam ochotę oddać się dziś mało kostiumologicznej refleksji, do której skłonił mnie fantastyczny wykład w którym dziś uczestniczyłam. Część tego wykładu dotyczyła ikonografii, która jest dziś znana właściwie bardzo nielicznym naukowcom. Doskonale wiem, że nie mam o tym zielonego pojęcia, podobnie jak zapewne inne osoby które słuchały wykładu (mam nadzieję, że się mylę i z góry przepraszam). Przy obecnym poziomie edukacji, nie tylko w Polsce, ale generalnie na zachodzie, przyzwyczailiśmy się przechodzić do porządku dziennego nad naszą niewiedzą. Ale dlaczego? Przecież właśnie kończę studia artystyczno - humanistyczne - uznana na świecie uczelnię wyższą o długiej tradycji. Dlaczego nie mam w małym palcu tej wiedzy, niezbędnej przecież artystom, humanistom, znawcom kultury, zwłaszcza historycznej? Dlaczego nigdy nas tego nie uczono? Ani jednego wykłady o symbolach, ikonografii, typach obrazowania zjawisk w sztuce zachodniej? Czy mylę się sądząc, że powinno należeć to do podstaw nauczania na tego typu uczelniach?
Często spotykam się z zaskakującym stwierdzeniem, że pewna wiedza jest już przestarzała i że ponieważ większość ludzi czegoś nie wie, to jest to wiedza nieprzydatna. Jest to przerażające, ponieważ oznacza dokładnie tyle, że na powszechny kryzys kulturowy, najlepszym lekarstwem jest jeszcze większa ignorancja. Podejrzewam, że ten sposób myślenia wynika z faktu, że obecnie żyjemy w społeczeństwie masowym i jesteśmy przyzwyczajeni postrzegać różne sprawy, odnosząc je do mas. Kiedyś tak nie było - tzn. masy zawsze istniały, ale gdyby od nich zależało trwanie cywilizacji, to do tej pory nie wytworzylibyśmy nawet języka. Kultura była zawsze sprawą elit, a do nich należeli ludzie dobrze urodzeni którzy otrzymywali odpowiednie wykształcenie, oraz ci którzy studiowali na uczelniach, zajmowali się nauką itd. Obecnie natomiast, mimo upowszechnienia wiedzy, za pomocą książek i multimediów, mimo że każdy ma dostęp do edukacji i możliwość kształcenia się bez ograniczeń, jakoś te elity dobrze wykształcone, zdają się być wymierającym gatunkiem. Z przykrością stwierdzam, że w ciągu pięciu lat studiów, większość wiedzy, zdobyłam dzięki własnej pracy intelektualnej, na którą z resztą ledwo starczało mi czasu z powodu masy bezsensownych zadań które się robi na studiach. Wielu profesorów lekceważy sobie swoje własne przedmioty, oraz studentów, są niekompetentni i narażają się nieustannie na śmieszność swoimi tytułami naukowymi połączonymi ze stanem ich wiedzy. Spośród całego mnóstwa przedmiotów teoretycznych, właściwie jeden mógł spełniać wymagania osoby rozsądnej, która przychodzi na uczelnie nie tylko po papier, ale również po wiedzę.
W związku z powyższym, pragnę podzielić się ze wszystkim i czytelnikami, moim dawnym przeświadczeniem, że wraz z ewolucja nasze mózgi wcale się nie powiększą, a ciała zmniejszą, lecz na odwrót. Większość z nas, wydałaby sie prawdziwymi prostakami dla ludzi przeszłości. Zdolności umysłowe ludzi starożytnych, czy średniowiecznych, są dziś osiągalne dla pojedynczych geniuszy.