Między władcą a jego strojem zaciera się wyraźna granica. Kostium przestaje być jedynie zewnętrzną dekoracją, a staje się faktycznym ciałem monarchy. Poprzez swoją potężną symbolikę, strój ten kreuje postać władcy, nadając mu cechy nadnaturalne. Wiąże go z kosmosem, wiecznością i poprzednimi władcami; łączy go z Chrystusem i wizualizuje Jego królewskość; znamionuje władze polityczna i duchową czyniąc go królem - kapłanem na wzór Zbawiciela.
Osobowość i prywatna twarz króla tak dosłownie zostają zasłonięte przez jego strój, że w oczach poddanych - nie istnieją i faktycznie na świetle roli monarchy - nie mają one żadnego znaczenia. Stąd też mówi się o podwójnym ciele króla.
Każdy, kto staje się władcą, przeistacza się w niego za pomocą stroju, który jest obrazem uniwersalnym, z czego wynikają rozmaite konsekwencje i dylematy. Po pierwsze: czy istnieje rozróżnienie między wizerunkiem króla konstruowanym za pomocą kostiumu, a innymi wizerunkami, takimi jak portrety, czy posągi? Logicznie rzecz biorąc - nie. Wykorzystał to Ludwik XIV, który posyłał swój portret tam, gdzie nie mógł stawić się osobiście, aby malowany obraz z jego podobizną, uczestniczył w danych uroczystościach zamiast niego, zasiadał tam na przygotowanym tronie, a także w jego imieniu odbierał hołdy poddanych. Podobnie było z jego portretem koronacyjnym wiszącym w sali tronowej, który go zastępował podczas jego fizycznej nieobecności w tym miejscu. Poddanie nie mogli odwracać się tyłem do portretu, utożsamiając go z żywym królem. W ten sposób król mógł przebywać w kilku miejscach na raz i tym doskonalej wywiązywać się z nadmiaru obowiązków. Pokazuje to również brak wyraźnego rozróżnienia pomiędzy wizerunkiem żywego monarchy, a jego portretami, jako że ów żywy wizerunek, jest dla poddanych uniwersalnym, ruchomym obrazem władcy, a nie osoby prywatnej. Różnica leży wyłącznie w środkach wyrazu (farba, kostium, marmur).
Drugi dylemat wynika z poprzedniego, a jest nim zasadność istnienia konkretnego człowieka - władcy, skoro każdy kto "wejdzie w jego kostium", wciela się w niego. Czy zatem władcą jest człowiek, czy kostium? Problem ten poruszył Alexander Dumas w "Człowieku w żelaznej masce", gdzie podmieniono króla na jego brata, ubierając go w królewskie szaty. Podobieństwo twarzy obu braci, miało być może jedynie praktyczne znaczenie dla członków dworu, ale z pewnością nie miało żadnego znaczenia dla ogółu poddanych. Istotny jest fakt, że królem staje się ten, kto jest obrazem króla, a więc wdziewa jego kostium. Możemy sobie zatem wyobrazić, że strój królewski jest rodzajem ikony z otworem na twarz, za którą można podstawić dowolna osobę. Czy jest tak istotnie? Możliwe, że cywilizacja europejska nie cofnęłaby się przed stworzeniem takiej fasadowej tradycji, gdyby nie jej chrześcijańskie fundamenty. Jedynie dogmat o duszy, oraz idea namaszczenia i dziedziczenia stoją jak sądzę na przeszkodzie takim działaniom. Sam wizerunek bez duszy nie może być władcą, ponieważ król jest obrazem Chrystusa - króla - kapłana, a jedynie ludzka dusza może stanowić medium tego boskiego powiązania. Dusza zaś, nie może być uniwersalna i zawsze jest indywidualna, stąd namaszczenie na króla dotyczyć może jednej konkretnej osoby, a nie grupy figurantów użyczających swego ciała dla kostiumu, aby spełnić polityczną funkcję. Takie działania maja w sobie coś z pogańskich rytuałów, jak w starożytnej Grecji, gdzie kapłan - aktor wkładał maskę bóstwa i stawał się nim, tak że właściwie pozwalał ożyć masce i korzystać jej ze swoich członków i zdolności motorycznych w czasie misterium.
Również tradycja dziedziczenia władzy sprzeciwia się takiemu sposobowi myślenia. Dziedziczenie, wraz z hierarchią społeczną i podziałem ról, zapewnia pokój i wyznacza porządek boży na ziemi. Prawo to, traktowano jak świętość i ufano, że Bóg sam wybiera pomazańca na władcę - konkretnego człowieka.
Uniwersalny obraz monarchy, którym jest sakralizujący kostium, jednocześnie zasłania indywidualność kryjącej się za nim osoby i jest od niej nieodłączny. Współistnienie tych dwóch wykluczających się idei i ich wzajemne stosunki są tajemnicą...
wspaniały artykuł. Bardzo Pani dziękuję. Właśnie tego spodziewałem się po Królu Słońce
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
piękny artykuł !
OdpowiedzUsuń