Moi stali czytelnicy na pewno zwrócili uwagę na to, że mam słabość do dziwacznych aspektów mody historycznej. Z tego też względu bardzo podobają mi się muszki - sztuczne pieprzyki różnej wielkości, które wycinano z aksamitu i przyklejano na twarzy, szyi, dekolcie dla ozdoby i kontrastu z jasną cerą. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak panie (i panowie) w XVII i na początku XVIII wieku przesadzali niekiedy z tym zabiegiem kosmetycznym. Wrzucam zatem cytat z mojej pracy "Tożsamośc klasowa arystokracji w dobie absolutyzmu", który skupia się na "muszkowej" modzie:
"Twarze tych kobiet
zdobiły muszki z aksamitu, których używały często w nadmiarze.
Obecnie jest to fakt mało znany i zwykle nie uświadamiamy sobie na
jaką skalę nadużywano tej ozdoby. Mylne przekonanie jakoby
dworzanie przyklejali na twarze po jednej czy też po dwie muszki,
wynika z braku odpowiedniej ikonografii. Pozując do portretów,
wytworne towarzystwo przybierało bardziej stonowane i klasyczne
stylizacje, ale o tym jak przesadzano z tym makijażem na co dzień
wspominają pamiętniki:
Moje
nakrycie głowy było bardzo wytworne: mały taftowy kapturek z
mnóstwem wstążek, nałożony był na mocno upudrowaną perukę;
pani de Noailles pożyczyła mi swoje duże kolczyki z błyszczących
diamentów i po lewej stronie głowy wpiętych miałem pięć lub
sześć diamentowych i rubinowych szpilek. Trzy a może cztery duże
muszki i kilkanaście małych.
Zawsze
lubiłem muszki i jestem zdania że nic tak nie upiększa.
Podobna
ekstrawagancja (którą aż trudno sobie wyobrazić), nie dotyczyła
jedynie transwestytów, ale również osób pochodzących z
najwyższych rodów arystokratycznych, które pełniły ważne
funkcje na dworze i w towarzystwie króla, nie wspominając już o
aktorkach i kurtyzanach:
Istnieje
rzeczywiście cała strategia i taktyka używania muszek. Nie sposób
wyobrazić sobie coś bardziej serio, niż to co się dzieje rano gdy
piękna pani zasiądzie przy gotowalni w otoczeniu służby. Generał
armii nie więcej rozwija uwagi dla właściwego ustawienia skrzydła
lub rezerwy niż ona, gdy idzie o dobre umieszczenie muszki, której
mogłoby nie być, ale po której spodziewa się sukcesu.
Podłużne
muszki nazywaja się "morderczynie". Pewnego dnia w 1712
roku, kiedy księżna de Berry miała dwanaście muszek na twarzy,
księżna Palatynka orzekła, że to w złym guście i upomniała ją:
"Jesteś pani pierwszą osobą w tym kraju, to wymaga nieco
większej powagi, nie powinna pani mieć tyle muszek, jak aktorka w
teatrze".
Podobno
nawet madame de Pompadour – symbol wyważonej elegancji nadużywała
niekiedy muszek. W okresie kiedy zajmowała się wojną
siedmioletnią, przyklejała je według planów taktycznych."