Już dawno miałam o tym napisać i jakoś wyleciało mi z głowy. W każdym razie to dobry temat żeby zacząć czymś ciekawym po świętach, zwłaszcza że nie piszą o tym żadne polskie książki. Wynika z tego pewien poważny problem: nie znam polskiej nazwy, a może ona nie istnieje na określenie tego przedmiotu, o którym chcę pisać. Chodzi o busk czyli nieodłączne akcesorium każdej kobiety od XVII wieku, do połowy XIX. Wówczas gorsety usztywniane były fiszbinami, oraz drewnianymi osiami, w połączeniu ze sztywnym, gęsto przeszywanym szwami płótnem. Mimo tej sztywności, łatwo było się garbić i wyginać do przodu, szczególnie przy siadaniu. To powodowało z kolei coraz silniejsze wyginanie się fiszbin przez co mogły się odkształcić, a wreszcie połamać, oraz przebić tkaninę gorsetu.
Żeby temu zapobiec już na początku XVII wieku, pomiędzy tkanina wierzchnią a spodnią w gorsecie, tworzono specjalną kieszeń. Znajdowała się ona z przodu, była wąska i biegła przez całą długość od dekoltu do dolnego brzegu. Po założeniu gorsetu, wsuwaną w tą kieszeń busk - wąską deseczkę wykonaną z drewna, metalu, lub kości słoniowej. Stanowiła ona zupełnie sztywny, nieelastyczny pręt, który uniemożliwiał garbienie się i zginanie. Zapewniało to nie tylko elegancką sylwetkę, ale również chroniło fiszbiny przed wygięciem i złamaniem. Po wsunięciu w gorset busk był kompletnie niewidoczny, ponieważ był ukryty między tkaniną wierzchnią a podszewką. Może właśnie z tego powodu, jest to przedmiot często pomijany przez kostiumologów, któremu nie poświęca się miejsca w książkach.
Mimo, że po włożeniu, nie było go widać, to jak każda przedmiot w tamtych czasach, również busk musiał wyglądać estetycznie. Dlatego rzemieślnicy wykonywali je z egzotycznego drewna udekorowanego płaskorzeźbą, lub wyrytym wzorem, z grawerowane metalu, lub odlanego w wymyślną ornamentykę. Były też z rzeźbionej i rytej kości słoniowej, lub drewniane z aplikacją z kości słoniowej lub masy perłowej, laki, koralu i innych pięknych tworzyw zależnie od zmieniającej się mody. Poza buskami produkowanymi przez rzemieślników, były też takie, robione przez zwykłych mężczyzn, jako prezent dla ukochanej. Ponieważ busk uchodził za przedmiot intymny, był więc doskonałym prezentem od kochanka, podobnie jak podwiązki. Mężczyźni poświęcali wiele trudu, by ozdobić te przedmioty.Haftowali podwiązki w symbole miłosne, inicjały i fragmenty wierszy. Podobnie było z buskami. Te wykonane w domu, były z regóły z drewna i chociaż prezentują się skromniej niż wyroby profesjonalne, to są bardzo interesujące ze względu na niepowtarzalność i powiązanie z konkretnymi ludźmi i wydarzeniami. Widnieją na nich często daty, inicjały, lub całe nazwiska, fragmenty wierszy lub piosenek, rysunki i grawerunki serc przebitych strzałą, gołębi, złączonych dłoni, a nawet miniaturowe portrety kochanków.
Dwa buski w widoku z przodu i z tyłu w zbiorach MET.Oba są francuskie z XVII wieku i prawdopodobnie są nieprofesjonalne. Pierwszy jest metalowy, można na nim przeczytać francuska inskrypcję grawerowana z przodu i z tyłu przedzieloną mieczem. Z przodu znajduje się wizerunek amora który w jednej dłoni trzyma starzałę, a w drugiej serce, które za chwilę przebije. Z tyłu widać portret kochanka prawdopodobnie w stroju z lat 70' lub 80'XVII wieku.
Drugi jest wykonany z kości słoniowej z grawerowanymi niepozornymi wizerunkami muzyków i ptaków. Z drugiej strony, wyraźnie tajmenie ukryty symbol miłości: złączone dłonie, które wieńczy gorejące serce przebite strzałą.
Wiele busków ma u dołu takie dziurki. Sądzę, że przewiązywało się je wstążeczką, po to by nie wypadły dołem.
Cztery buski z kolekcji MET.
Pierwsze dwa są metalowe, francuskie z XVII wieku, wykonane w profesjonalnej pracowni. Oba wykończone są u góry dekoracyjnym uchwytem dla ułatwienia wkładania i wyciągania z gorsetu. Być może taka część, gdy była dekoracyjna, mogła odrobinę wystawać jako dekoracyjny element w głębi dekoltu.
Kolejny jest włoski bez dokładnego datowania. Włoskie buski często dekorowane są muszlami.
Czwarty w widoku z przodu i z tyłu, jest francuski, z XVII wieku z kości słoniowej - nieprofesjonalny z symbolami i hasłami miłosnymi.
Trzy kolejne buski w MET. Pierwszy niewiadomego pochodzenia (Fr, lub Wł, lub Ang, czyli generalnie kraje europejskie) z lat 1675 - 1725 (datowanie określone za pewne na podstawie ornamentyki proto rokokowej). Pracownia profesjonalna, srebro na kości słoniowej. Ze względu na koronę musiał należeć do jakiejś królowej, księżnej, lub hrabiny z rodu książęcego. Wyraźnie występują też zwierzęta herbowe: dwa orły i jakaś wiewiórka. Jest to przedmiot o charakterze oficjalnym.
Następny jest francuski z XVIII wieku dość skromny
Ostatni drewniany, amerykański z pierwszej połowy XIX wieku ozdobiony kalkomanią. Być może wyrób prywatny.
Dwa buski w MET. Pierwszy w ujęciu z przodu, z tyłu i detal, jest chyba moim ulubionym. Jak zwykle w przypadku ornamentu muszlowego, również ten jest włoski z 18 wieku. Jest wykonany z egzotycznego drewna i inkrustowany masą perłową i rogiem. Wieńczy go śliczny uchwyt w kształcie muszelki z masy perłowej. Od spodu dekorują go inkrustowane fragmenty kości słoniowej z płaskorzeźbami. Jego profesjonalizm wskazuje z całą pewnością na profesjonalną pracownię. Ze wszystkich jakie widziałam uważam ten za najpiękniejszy. Jest elegancki i pomysłowy, wszystkie materiały które tu użyto są bardzo piękne. A jeszcze wyobrażam sobie, jak ta śliczna muszelka wygląda gdy, wystaje w głębi dekoltu pomiędzy delikatnymi koronkami. Nic bardziej wyrafinowanego, niż te delikatne niuanse które przyciągają wzrok. Urzekła mnie ta prostota i piękno.
Następny również jest włoski 1600-1799. Płaskorzeźby są wypukłe tak bardzo że trudno mi sobie wyobrazić jak można go było używać. Poza tym znacznie obiega tematyka od pozostałych, jest to dewocjonalium ze sceną chrztu Chrystusa. U góry przedstawiony jest Bóg Ojciec, królujący na niebiosach, poniżej Duch Święty, a następnie Jan Chrzciciel, Chrystus i jeszcze dwie inne postaci.
Ostatni jest francuski z XVII wieku z epoki muszkieterów. Wypełniają go ornamenty, symbole miłości, liczne inskrypcje miłosne i piękny miniaturowy portret kochanka ( a z tyłu kochanki), które zostały pozłocone.
Do tej pory buski kojarzyły mi się zwykle tylko i wyłącznie z buskami rozdzielnymi, w gorsetach wiktoriańskich, a nierozdzielne - nie wiem czemu - z sukniami empirowymi. Tak samo, o wiele bardziej podobają mi się buski drewniane, wydają się milsze dla ciała, metal jest jednak zimny.
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że znalazłam miejsce, gdzie można zobaczyć, poznać właśnie niuanse historii mody. Mimo wszystko - mało jest takich informacji ;)
Te metalowe o których Pani mówi, są właśnie następcami tych drewnianych i właśnie weszły w użycie właśnie w epoce wiktoriańskiej w latach 40', czy 50'. Mimo, że są metalowe, moim zdaniem o wiele wygodniejsze, ponieważ są elastyczne i można się schylać, a poza tym metal jest schowany pod tkaniną i nie czuć go. A te dechy chociaż były takie ładne, musiały dawać się we znaki...
Usuńoch, przepraszam za te powtórzenia słowa "właśnie", akurat robie dużo rzeczy na raz.
UsuńNic sie nie stalo, nie zauwazylam tych powtorzen :) a co do metalowych buskow rozdzielnych-niezaprzeczalnie wygodne jest tez zapinanie gorsetu z przodu. A co do drewnianych ... Po prostu drewno nie ziebi tak jak metal, odczucie absurdalne, bo przeciez noszono koszulki podgorsetowe, ale mimo wszystko, na mysl o drewnie nie ma takich dreszczy na skorze(za to mysli o drzazgach nie sa zbyt przyjemne...) No i trzeci powod dlaczego drewniane buski mnie oczarowaly- co jak co,ale biust w nich wyglada naprawde korzystnie.
Usuń