sobota, 28 stycznia 2012

PUDROWANIE WŁOSÓW

John Collet - Doktor Johnson i fryzjer
John Collet był wspaniałym karykaturzysta i dokumentalistą życia codziennego. Jego obrazki są typowe dla angielskiego stylu i przedstawiają rozmaite scenki, które wiele wnoszą do wiedzy o XVIII wiecznej codzienności. Karykatura doktora Johnsona pudrowanego przez fryzjera jest typowym przedstawieniem tego typu sytuacji (jednym z bardzo wielu przedstawień tego typu, ale akurat teraz zainteresowałam się tym malarzem). Zazwyczaj na takich rycinach i ilustracjach, osoba czesana jest przedstawiana jako zaślepiona próżnością a przez to śmieszna, w dodatku będąca całkowicie pod wpływem fryzjera o zniekształconych rysach, lub twarzy małpy. Jeżeli rysy jego twarzy są tylko karykaturalnie zniekształcone jak tutaj, zawsze w którymś miejscu obrazka występuje małpa, w tym wypadku, zastępuje ją obrazek na ścianie w tle przedstawiający cyrkowe zwierzęta robiące piramidę akrobatyczną - tresowany niedźwiedź staje na dwóch łapach a małpa wspina się po jego plecach. Jest to przedstawienie symboliczne mające wykpić nie tylko w oczach dewotów praktyki kosmetyczne, ale również moralność fryzjerów. Uważano, że są to bardzo zepsuci ludzie ponieważ doprowadzają innych do próżności, a poza tym, fakt czesania kobiety przez mężczyznę uważano wówczas za niestosowny, wręcz nieprzyzwoity. Do tej pory kobiety były czesane tylko przez kobiety, dotykanie ich włosów przez obcego mężczyznę było bardzo nieskromne. Zmieniło się to dopiero pod koniec lat 60' XVIII wieku, kiedy fryzury zaczęły się stopniowo podnosić i komplikować, wówczas zwykłe pokojówki przestały nadążać za zmienną modą i nie posiadały wystarczających umiejętności. Pojawiła się nowa grupa fryzjerów uważających się za artystów i w dzisiejszych czasach zapewne tak byliby postrzegani, którzy skomplikowali sztukę konstruowania koafiury do granic możliwości. Najsłynniejszy z nich był Leonard, który w latach 70' był tak sławny, że stał się fryzjerem dworskim i czesał Marię Antoninę i damy w Wersalu. W latach 70' powstała też w Paryżu pierwsza w historii Akademia Fryzjerstwa (zapewne rodzaj specjalnej szkoły oferującej rozbudowany kurs, która zbyt szumnie została nazwana akademią), wyśmiewana powszechnie w gazetach, na ambonach i w karykaturach, jako szkoła małp i miejsce zepsucia. Fryzjerstwo nie było wówczas uważane za sztukę ani poważną umiejętność, a uczelnie zarezerwowane były dla nauk ścisłych, prawa, filozofii, teologii, a w dziedzinie sztuki uczono malować pompatyczne obrazy mitologiczne i religijne. Fryzjerstwo uchodziło zaś za warte kpiny, źródło zepsucia i rozpieszczenia wśród kobiet.

"W owym czasie [w końcu lat 60'] były fryzjerki dla kobiet; nieprzyzwoitością byłoby pozwolić się czesać mężczyznom. W rok później fryzjer Larseneur uzyskał w Wersalu rozgłos w czesaniu młodych niewiast do prezencji, ażeby przypadły do gustu królewskim córkom, które nie znosiły wysokich fryzur tak wówczas przesadnych i modnych. Wkrótce [w latach 70'] fryzjerzy dla kobiet osiedli w Paryżu; wreszcie przybył Leonard i wszystkie fryzjerki wzgardzone, odeszły w zapomnienie."
"Pamiętniki" Sophie - Felicite de Genlis Warszawa 1985 str. 159

Pompka do pudrowania włosów taka sama jak na obrazku u góry w zbiorach National Trust Museum

Duże ilości pudru nakładano na włosy nie tylko w latach 70', ale przez całe stulecie, było to szeroko komentowane, ale najciekawsze cytaty znajdziemy w nieśmiertelnym "Obrazie Paryża" Sebastiana Merciera:

"Wszystkich za to ogarnął szał karbowania włosów; chłopcy sklepowi, skryby od sędziego i rejenta, czeladź, kucharze, kucharczyki - jak jeden mąż obsypują głowy worami pudru, wykręcają spiczaste tupety i piętrowe pukle. Woń piżma tudzież piżmowego pudru zalatuje cię zarówno od przekupnia ulicznego, jak od wymuskanego fircyka(...)
Gdy pomyślisz i ż puder, którym dwieście tysięcy ludzi, bieli sobie włosy, odjęty jest od ust biedaka; że mąka wysypana na sążnistą perukę jurysty, na werżet modnisia, na marsowy tupet oficera i przeogromny katogan szlifibruka, wyżywiłaby dziesięć tysięcy biedaków [zapewne w skali roku jak to wówczas najczęściej liczono], że substancja ta dobyta ze zboża marnuje się na głowach tylu darmozjadów -zbiera nas płacz nad obyczajem, co nie pozwala zachować włosom przyrodzonej barwy"
"Obraz Paryża" Sebastian Mercier Warszawa 1959 str. 57

I jeszcze jedna ciekawostka z "Justyny..." Markiza de Sade (fikcja, lecz zapewne z życia wzięta) pokazująca zapewne jeden z wielu sposobów oszczędności:

"W mieszkaniu znajdował się dość duży pokój którego ściany nie były niczym wyłożone. Udawałam się tam z nożem, zeskrobywałam niewielką ilość gipsu, przesiewając go następnie przez sito. To co otrzymywałam stawało się następnie pudrem do toalety, którym przyozdabiałam każdego ranka zarówno perukę pana, jak i kok pani."
Donatien Alfons Francois de Sade "Justyna, czyli nieszczęścia cnoty" Łódź 1987 str24

4 komentarze:

  1. rzeczywiście, kolejna bardzo ciekawa informacja o szczegółach ówczesnego zycia, lubie bardzo takie szczegóły. Jednak zarówno pudrowanie, jak i czesanie koafiur, choć postrzegane w pewnych kręgach jako przejaw niemoralności, to wśród wysoko urodzonych chyba jako przejaw wytworności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wytworności nie utożsamiano z podążaniem za modą. wytwornością była wierność tradycji. Kobieta elegancka, skromna ale bogato ubrana (stosownie do pozycji) i religijna, służąca etykiecie była wytworna. Podążanie za modą, było natomiast oznaką próżności i potępiane przez moralistów. Hrabina de Genlis której cytatem się posłużyłam była damą z najwyższych kręgów - miała tytuł damy pokojowej Marii Antoniny (ale nie wykorzystała tego w praktyce) i odpowiadała za edukację książąt krwi (zwłaszcza dzieci książąt de Chartres) była moralistką i wytworną damą, znawczynią etykiety (później doradczynią w sprawie etykiety na dworze Napoleona który nie miał o tym rzecz jasna pojęcia). W latach 70' czesanie kobiet przez fryzjerów mężczyzn stało się nową normą, ale nadmierne podążanie za modą było oznaką próżności i upatrywano w tym zepsucie moralne. Oczywiście większość osób się tym nie przejmowała, ponieważ zależało im na dobrej zabawie, modzie i pozycji w towarzystwie. Maria Antonina była bez końca krytykowana przez matkę i brata Józefa z tego powodu, twierdzili że wygląda jak aktorka a nie dama, bo też w zasadzie we wcześniejszych dekadach wysokie fryzury i pióropusze nosiły tylko aktorki, śpiewaczki i tancerki na scenie.

      Usuń
    2. Maria Antonina przez krytyków uznawana z próżną ( z czym ja absolutnie nie zgadzam się) pudrowała peruki, twarz, za nią wiele bogatych modnych dam na dworze, nie tylko francuskim, także np szwedzkim, jak również chyba wszystkie siostry Marii Antoniny, tworząc wśród wielkich dam wzór. Tak zwanym moralistom nic się nie podobało - biały puder, wysokie peruki, czarne muszki czy głębokie dekolty, zatem wytworne, bogate, modne damy nie stroniły od nowinek mody jak np pudru

      Usuń
    3. Czy czytała Pani jakąkolwiek biografię Marii Antoniny? Jak można uważać że ni była próżna? Była chyba najpróżniejszą osobą w dziejach i mogłaby być personifikacją tej cechy. Była to osoba która nie myślała zupełnie o niczym innym poza ubraniami i imprezami. Zmieniła się dopiero w więzieniu. Wiem że Pani lubi tę postać, ale to nie powinno do tego stopnia pozbawiać Panią obiektywnego spojrzenia. Akurat próżność i bezmyślność były bezspornymi i najsilniejszymi cechami królowej. Świadczą o tym nie słowa na jej temat, ale jej wszystkie własne poczynania, całe zachowanie. Podziwiam jej postawę w czasie rewolucji, jednak to nie wymazuje jej wcześniejszego postępowania i ona sama w swoich listach i wypowiedziach żałowała wcześniejszego zachowania.
      Co zaś do mody, proszę się nie denerwować, ja sama uwielbiam te fryzury i styl, inaczej bym sie tym tak dogłębnie nie zajmowała, ale powiedziałam tylko to co ówcześni o tym myśleli. Cóż samo pudrowanie włosów było normą już w xvii wieku. natomiast nie można nazwac wysokic fryzur z piórami wytwornymi skoro wcześniej nosiły je tylko aktorki i to na scenie. Ta moda była odważna ale nie należała do klasyki. Każdy chciał bć modny, jednak gdy przychodził czas prezencji wkładano mantuy ze stanikami skrojonymi według mody sprzed ponad stu lat i koniec. Ja uwielbiam wysokie fryzury z lat 70', ale też rozumiem reakcje konserwatystów. Oni też mieli dużo racji. Szkoda że w końcu XVIII wieku na dworze francuskim nie było kobiety (albo mężczyzny) o umyśle pani de Pompadour która umiałaby zachować równowagę między tradycją a nowoczesnością. Może nie doszłoby do rewolucji.

      Usuń